Według informacji, które mamy na temat Waldusia, całe swoje życie, aż do teraz, spędził w dwóch podlaskich mordowniach – schroniskach bez wolontariatu😥
Na Paluch przyjechał w listopadzie 2021 roku. Był wylęknionym pieskiem, który uciekał w najdalszy kąt boksu, kiedy wolontariusze próbowali podejść by założyć szelki na spacer. Szramy na pyszczku, oraz RTG, które wykazało obecność śrutu w jego ciałku tłumaczą jego strach wobec ludzi i psów. Jesteśmy przekonani, że Walduś też nigdy wcześniej nie spacerował, bo spacery również go bardzo przerażały.
Na szczęście stopniowo udało się zdobyć jego zaufanie, najpierw kilku osobom, które w najdelikatniejszy możliwy sposób starały się mu pokazać, że spacer i czas spędzony z człowiekiem może być fajny, a potem coraz większej liczbie wolontariuszy. W końcu zacinki na spacerach zdarzały się coraz rzadziej, a na pyszczku Waldusia zaczęła pojawiać się radość na widok znajomych osób i perspektywy wyjścia na spacer na pobliskie łąki. Cały czas jednak Waldo stresował się mijanymi ludźmi, gwarniejszymi miejscami i pomieszczeniami. Widać było, że całkowicie tego nie znał a w schronisku ciężko taki strach przepracować. Niestety perspektyw na dom nie było właściwie żadnych. Na domiar złego, okazało się, że Waldo ma ataki padaczkowe 😔 Po jakimś czasie, dzięki założeniu kamerki w jego boksie, wyszło na jaw, że ataki są częstsze, niż by się mogło wydawać, tylko że przeważnie przed każdym atakiem Waldo chował się do budy. Po każdym ataku był tak zestresowany i sfrustrowany, że zaczął niszczyć swoje rzeczy w boksie. Dostał leki, ale wiadomo było, że schronisko to nie miejsce dla psa z padaczką. Jego wolontariuszka zwróciła się do nas po pomoc. zaczęliśmy szukać domu tymczasowego, ale nie było to łatwe… przez ponad rok telefony milczały.
Na szczęście stopniowo udało się zdobyć jego zaufanie, najpierw kilku osobom, które w najdelikatniejszy możliwy sposób starały się mu pokazać, że spacer i czas spędzony z człowiekiem może być fajny, a potem coraz większej liczbie wolontariuszy. W końcu zacinki na spacerach zdarzały się coraz rzadziej, a na pyszczku Waldusia zaczęła pojawiać się radość na widok znajomych osób i perspektywy wyjścia na spacer na pobliskie łąki. Cały czas jednak Waldo stresował się mijanymi ludźmi, gwarniejszymi miejscami i pomieszczeniami. Widać było, że całkowicie tego nie znał a w schronisku ciężko taki strach przepracować. Niestety perspektyw na dom nie było właściwie żadnych. Na domiar złego, okazało się, że Waldo ma ataki padaczkowe 😔 Po jakimś czasie, dzięki założeniu kamerki w jego boksie, wyszło na jaw, że ataki są częstsze, niż by się mogło wydawać, tylko że przeważnie przed każdym atakiem Waldo chował się do budy. Po każdym ataku był tak zestresowany i sfrustrowany, że zaczął niszczyć swoje rzeczy w boksie. Dostał leki, ale wiadomo było, że schronisko to nie miejsce dla psa z padaczką. Jego wolontariuszka zwróciła się do nas po pomoc. zaczęliśmy szukać domu tymczasowego, ale nie było to łatwe… przez ponad rok telefony milczały.